Dmuchamy na zimne
Nareszcie, nareszcie, nareszcie kończymy chorować. Piękna jesień macha nam zza okna, a my wreszcie możemy się z nią spotkać twarzą w twarz. Chyba nie ma dla nas gorszego scenariusza niż areszt chorobowy. Właśnie dlatego ten - dzisiejszy, niby zwykły - spacer, tak mnie doładował, że mam ochotę skakać pod sam sufit :)
W związku z tym, że ostatnim czasem spędzaliśmy nasze ostatni dni w domu, ja chyba z braku świeżego powietrza postanowiłam zrobić małą rewolucję ścianową... Ale od początku.
Zaczęło się od spotkania Klubu mam ekspertek, gdzie mieliśmy warsztaty z projektantką wnętrz. Jeśli chodzi o tworzenie pięknych pomieszczeń to ja nie posiadam talentu. Niby doskonale wiem jaki efekt chcę osiągnąć, ale jakoś nie do końca potrafię przelać moją wizję na wykonanie :) A teraz mamy doskonały czas na próby, ponieważ odnawianie pokoju Dziecioli czeka na w przyszłym roku. W tej chwili co wymyślę mogę spokojnie przenieść "na ścianę" :) Najwyżej będziemy się męczyć z moim cudem kilka miesięcy.
Dorwałam się z Gabim do SprayZa, potocznie zwanych dmuchanymi flamastrami. Do flamastrów i dmuchawy dołączone zostały szablony. Na szablonach same cuda stworzone jakby z myślą o moim Synku :) Ciężarówka, rakieta, pociągi. Dmuchamy i tworzymy!
- Mamo, Mamo patrz jak ja ładnie dmucham :)
- Pięknie Synu! Dmuchasz odlotowo :)
Nagle czarodziejski ołówek narysował wizję w mojej głowie. Biegusiem do pokoju z szablonem pod ręką i dmuchamy. Dmuchamy ile sił w płucach. Uwierzcie to wcale nie jest takie łatwe, jak się wydaje. No i mamy pociąg jak żywy. Nela aż chciała go zabrać ze ściany :)
Do profesjonalistki brakuje mi dużo, przyszły pokój ma być bardzo stonowany, więc teraz szalejemy. Gabinowski przeszczęśliwy, bo ciuchciak znalazł się na ścianie. Ja i moje policzki dumni z siebie. Czułam się tak jak bym robiła imprezkę dla setki dzieciaków, które uwielbiają balony.
Pomimo obolałych polików zakochałam się w naszych dmuchawcach. Są cudne, możemy tworzyć kolorowe dinusie, piękne gwiazdki wraz z rakietą. Młody nie za bardzo daję radę - musi nabrać sił po chorobie. Wczoraj prawie sam stworzył ciężarówę, a duma w oczach bezcenna!
Idealne zajęcie na jesienne wieczory :)
Więcej o mazaczkach tu.
Ale ekstra!!!
OdpowiedzUsuń:))
UsuńAle żeście wydmuchali! Bomba! Warsztaty nie poszły w las :))))
OdpowiedzUsuńa jak...pomimo ciągłe trajkotania dużo wyniosłam:)
UsuńJak byłam mała to też miałam takie dmuchane pisaki :) Faktycznie trzeba trochę się nadmuchać żeby wyszły takie cuda jak u Was! :)
OdpowiedzUsuńpoliki bolały, oj bolały:P
UsuńTo prawda, nie jest łatwo dmuchać (dzielnie działamy) ale efekty powalające ...
OdpowiedzUsuńczekam na efekty u Was:)
UsuńNie ma nic lepszego od jesiennego spaceru. No moze ten letni... Przesliczne prace te Twoje pociechy wyczarowaly. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńja wolę te jesienne:)
UsuńSuper Wam to wyszło:)))My mamy ten mały zestaw...szablon się zapodział...a poza tym Wiki nie mam tyle siły:P
OdpowiedzUsuńPS> ja jestem za stonowanymi pokojami z kolorowymi dodatkami..wg mnie ciężko tego uniknąć w pokoju dzieci gdzie książki są na wierzchu a czasem i inne zabawki.widziałaś nasz pokój??
dlatego chcę tzw, "zimny" pokój ponieważ mają mnóstwo kolorowych zabawek, książek i obrazków, które pewnie będą wisieć na ścianach:)
Usuńszkoda, że moja E nie potrafi dmuchać ;)
OdpowiedzUsuńnauczy się, a jak będzie miała takie cudo to motywacja dużo większa:)
Usuńciekawe te mazaki - i efekt znakomity... Ja dmuchać nawet balonów nie umiem :)
OdpowiedzUsuńoj to trzeba nadrobić:))Dmuchanie balonów to ważna umiejętność:)
UsuńMy też dziś dmuchalismy Adamski zachwycony!
OdpowiedzUsuńwcale się nie dziwię, Gabin dmucha ile sił czasami aż za mocno co równo się dużo silny na kratce:P
Usuń